piątek, 31 stycznia 2014

Nasza Silesia. Manufaktura Cukierków.

<Tak jak wszystkie wpisy z cyku "Nasza Silesia...", tak i ten, nie jest wpisem sponsorowanym. Odwiedzam i pokazuję ciekawe miejsca mojego Regionu, aby pokazać Śląsk z pozytywnej strony. Więcej artykułów w zakładce "Nasza Silesia. Miejsca">


Dzisiaj będzie o słodyczach. Tak, tak o tych szatańskich wynalazkach, co do których mam wyrobione zdanie i to dobitne. Znacie mój pogląd na żywienie małych dzieci i słodycze w ich diecie. Jeśli nie, to zapraszam do przeczytania posta "Ale Ty masz dobrze. Mam, bo o to zadbałam" czy "Nasz jeden dzien", gdzie przedstawiam swoje poglądy i rozkład naszego, także żywieniowego dnia. W tej kwestii nie ma u mnie zmiłuj.

Jeśli jednak chodzi o dzieci nieco starsze i takie w moim wieku, to czasem odrobina cukrowego szaleństwa nie zaszkodzi. I jest jedno miejsce, w którym zaświeciły mi się oczy. To Manufaktura Cukierków "Hanys" w Katowicach. Kolorowe lizaki, cukierki, laski wyglądały pysznie i zadwały się mówić "zjedz mnie!"...


Manufaktura wędrując tropem Gdańska, Warszawy, Krakowa czy Wrocławia, przywędrowała i do nas - na Śląsk. Stało się to za sprawą Magdaleny Tomczyk i Patryka Ossowskiego "przyjezdnych" z Gdańska.
Nasza manufaktura ma pokazać, że przy zachowaniu tradycji w wyrobie ręcznym naszych łakoci, w nowatorski sposób można stworzyć nowoczesny " sklep" - mówi nam Pan Patryk -
W naszej Kopalni dzieci mogą sie poczuć jak mali górnicy. Mogą wydobyć coś cennego, co posiada każda kopalnia. W naszym przypadku są to łakcoie w postaci cukierków z ręcznie robionymi wzorami w środku np. anansa, truskawki czy biedronki oraz lizaki.
Dzieciaki mogą przyglądać się procesowi powstawania tych cukierków bądź w nich uczestniczyć poprzez samodzielne zrobienie sobie takiego lizaka.





Ja odwiedziłam to miejsce jeszcze przed Świętami i zakupiłam laski, oraz lizaki. Cóz mogę napisać, sama słodycz, ale nie mogłam się oprzeć tym laskom, które świetnie wpisują się w świąteczny klimat.
Wtedy Mnufaktura znajdowała się w Katowicach na ul. Młyńskiej, ale zostałam poinformowana przez Pana Patryka, iż zostanie przeniesiona na ul. Plebiscytową, gdzie będą się odbywały także warsztaty i pokazy, a w Silesia City Center będzie znajdowało się stanowisko stacjonarne.




Uważam, że to ciekawa inicjatywa, która ubarwia Katowice. Tylko pamiętajcie nie opychajcie się słodyczami (w nadmiarze)! :-)




Judyta.





czwartek, 30 stycznia 2014

SPOTKANIE BLOGUJĄCYCH MAM z MAMA SILESIA...organizacyjnie

Mamy. Na początku muszę napisać, że jestem niezwykle miło zaskoczona Waszym zainteresowaniem. Bardzo się cieszę, że tak wiele z Was ma ochotę poznać się w realnym świecie i miło spędzić czas. To niezwykle motywujące do działania i mamy nadzieję podołać Waszym oczekiwaniom :-).

Nie wiem dlaczego do tej pory nie wspomniałam Wam o wspaniałej osobie, którą jest Ewa Mońka - Brafitterka z Bielisja. To współorganizatorka naszego spotkania, kobieta orkiestra, której słowo "działać" to chyba drugie imię. Już teraz dziękuję Ci za ogromne wsparcie! Informacja o Twojej wspaniałej osobie, po prostu się światu należy! :-)

Na potrzeby "SPOTKANIA... " zostało utworzone wydarzenie na facebooku. Serdecznie Was zapraszam do śledzienia wszystkich nowości. Tam najszybciej będą pojawiać się wszelkie informacje. Wystarczy kliknać w link ponieżej:


Kto jeszcze nie widział nowego baneru, to zamieszczam i tutaj, jak widać grono naszego wsparcia powiększa się, a to jeszcze nie koniec :-)






Miłego dnia!





Judyta.




środa, 29 stycznia 2014

Zimowo nam. Nasz niezbędnik.

W całym kraju panuje zimowa aura, a temperatury rozbijają się o lód. Straszne zmarźluuchy z nas (no dobra zwłaszcza ze mnie), więc kompletne, grube odzienie to coś bez czego nie wyobrażam sobie zimowych dni. W tym roku nawet odważę się na swierdzenie, że nie mogę się doczekać porządnego białego puchu. Choć zimna nie znoszę, a magiczne sople lodu wolę podziwiać z ciepłego mieszkanka, to w tym roku zima jest inna! O tak, nie nasza pierwsza spędzana razem, bo Ben urodzony w listopadzie zeszłego roku, ale pierwsza ciut bardziej świadoma. W tym roku będziemy mogli wozić się na sankach (których zakup mamy dopiero w planach), a już napewno rozstajemy się z kombinezonem, na rzecz "dorosłej" kurteczki zimowej i spodni na szelkach :-)

Uchylamy drzwi naszej zimowej szafy i prezentjemy niezbędnik. A ubieramy się tak:

Ben:

Czapka-Rycerz od Mug Gab
Upolowana na Guga Kids Design. No nic dodać nic ująć!





Czapka SH
Kosztowała mnie poniżej złotówki! Kupowana na wagę.





Zimowy komplet - kutrka i spodnie na szelkach H&M
Jestem ogromnie z niego zadowolona. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i nie zmieniam zdania. Cieplutki, na polarku, nogawki pod spodem mają dodatkowy ściągacz, odpowiednie regulacje to tu, to tam i do tego śliczny no! Choć w takiej sceneri na zdjęciach gubi się ten mój Bulinek :-)




Buciki Lasocki Kids
Początkowo byłam nimi zachwycona o czym wspominałam w poście "one step"  Później przestraszyłam się, że Ben niezbyt potrafi w nich chodzić po nierównym terenie. Buty wydały się zbyt twarde. Teraz, kiedy lepiej chodzi ogólnie, to i lepiej mu idzie w butach. Może się do nich przyzwyczaił, ale sama nie wiem, czy nie powinnam poszukać jakiś miękkich kozaków w męskim wydaniu.



Kołderka od Dolly
Mamy cały komplecik, który udało nam się kiedyś wygrać (jupi!) i kołderka właśnie towarzyszy nam zawsze podczas spaceru.





Mama, czyli ja:

Płaszcz z C&A
W tym roku skusiłam się na chabrowy płaszyk, pamiętając rady dotyczące "mojego typu urody". Jest niesamowicie wygodny, w miarę dopasowany (a niełatwo było znaleźć kurtkę w rozmiarze 34 - te większe wiszą na mnie jak worki) i naprawdę ciepły!




Komplet czapka i szaliki House.
Kupiłam zupełnie spontanicznie, korzystając z promocji (no wiecie, żal było nie skorzystać) i tym sposobem mam 2 rzeczy w cenie 1.




Buty to mój zeszłoroczny zakup. Rękawiczki to zeszłoroczny łup wyprzedażowy. Ich górną częś można odpiąć i mamy okryte do połowy palce. Bardzo przydatne, kiedy muszę przytrzymać Bena za rękę i moja dłoń nie marźnie całkowicie.





A jak u Was? Ciepło Wam w te mrozy na dworze? Czapki założone, szaliki omotane, ciepłe skarpety naciągnięte?




Judyta.




poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mamo, czy masz ochotę się ze mną spotkać?

Kochane Mamy. Porwałam się na kompletne szaleństwo i zamierzam zorganizować SPOTKANIE BLOGUJĄCYCH MAM z MAMA SILESIA. Ten pomysł prześladuje mnie już od zeszłego roku, jednak w ferworze przygotowań świątecznych odłożyłam go w czasie. Teraz z nową energią i niezliczonymi pokładami optymizmu wróciłam do niego. Tak bardzo chciałabym Was poznać osobiście, wyściskać małych bohaterów i bohaterki maminych blogów, spędzić miło czas! Nie odpuszczę dopóki nie spróbuję!

Zatem zapraszam Was do zapisów! To pierwsze tego typu spotkanie jakie organizuję, więc liczba miejsc jest ograniczona do 14 osób (ja 15) :-)




Kilka formalności:

Zgłoszenie należy przysłać na adres: mamasilesia@gmail.com
w tytule wpisać: SPOTKANIE BLOGUJĄCYCH MAM z MAMA SILESIA
w treści: Imię, link do bloga, w jakim wieku i jakiej płci jest Wasza pociecha/pociechy.
Zapisy trwają do 20 lutego 2014, zatem jest sporo czasu. Z początkiem marca ogłoszę listę osób.
Zapisać się na spotkanie może każda blogująca mama, również ta brzuszkowa :-) 

Link do facebooka spotkania:



SPOTKANIE BLOGUJĄCYCH MAM z MAMA SILESIA facebook


Aby zaoszczędzić czas sobie i Wam, muszę zaznaczyć iż nie będę brała pod uwagę zgłoszeń, które odbiegają od powyższych wytycznych. Wybaczcie mi, ale chciałabym uniknąć zamieszania, z którego nie dałabym rady się wykaraskać.
Będzie mi również bardzo miło, jeśli udestępnicie baner u siebie, więcej osób będzie miało możliwość dowiedzenia się o SPOTKANIU :-)

Ja jestem bardzo podekscytowana myslą, że mogę Was zobaczyć, porozmawiać i mam nadzieję podołać temu zadaniu. Jeśli macie jakieś sugestie, to chętnie je przyjmę.

Do dzieła!


Judyta.





piątek, 24 stycznia 2014

Spacerówka Bebetto Nico - moja recenzja.

Pod postem "hity mama silesia roku 2013" pojawiło się kilka komentarzy z chęcią przeczytania recenzji naszej spacerówki. Jako, że zawsze do usług jestem, przygotowałam dla Was opinię na jej temat. Ogólny zarys mojej miłości już znacie, teraz czas na bardziej wnikliwe przyjerzenie się sprawie. Postaram się o maksymalny obiektywizm i uwzględnienie wszystkich interesujących informacji. Jeśli jednak o czym zapomnę, albo bedziecie mieć dodatkowe pytania, to nie wachajcie się ich zadać. Postaram się możliwie szybko na nie odpowiedzieć.



Budka.

Moim zdaniem ta budka jest rewelacyjna! Można używać jej w standardowym rozmiarze, a także rozłożyć do końca i całkowicie osłonić dziecko przed wiatrem czy słońcem. Z naszym poprzednim wózkiem na każdym spacerze w lecie mordowałam się z parasolką. Przy każdej zmianie kierunku musiałam ustawiać ją na nowo. Kiedy zmieniliśmy wózek (parasolka też jest w zestawie) ani razu jej nie użyliśmy. Sama budka w zupełności wystarcza. Na zdjęciu powyżej tego nie widać, ale budka rozkłada się do samego pałąka.

Budkę można również odpiąć całkowicie od wózka.



Siedzisko.

Spacerówka ma trzy stopnie oparcia. Całkiem siedzącą, leżącą i tą pomiędzy. My raczej nie korzystamy z tej całkiem leżącej, bo do snu Benowi wystarcza opcja pośrednia. Sądzę, że siedzisko jest wygodne.
Można je wpiąć zarówno tyłem do kierunku jazdy, co przydaje się przy mniejszych maluszkach, które bezpieczniej się czują widząc mamę lub tatę. A także przodem do kierunku jazdy, dla nieco starszych dzieci, które są żądne przygód i podziwiania świata bez ograniczeń :-)
Pałąk jest skórzany, co ułatwia utrzymanie go w czystości, jest też odpinany.
Kiedy wybierałam wózek i czytałam opinie na jego temat, spotkałam się z zarzutem iż pasy bezpieczeństwa są za krótkie, jednak jak do tej pory (Ben ma 14 miesięcy i jeździ zapięty w zimowe ubranko) wszystko jest wporządku.
Do zestawu dołączona jest wkładka dla mniejszych dzieci.
Podnóżek jest regulowany i wyściełany materiałem skórkowym, co również ułatwia jego czyszczenie. Jak do tej pory nie musieliśmy go obniżać, Ben cały czas ma go w pozycji poziomej.

Stelaż.

Stelaż jest aluminiowy. Można go złożyć bez odpinania siedziska. Jest też blokada po złożeniu. Jak dla mnie amortyzacja jest świetna, co przydaje się na naszych chodnikach i dziurach. Rączka jest również skórzana i regulowana. Nasz stelaż jest biały, co bardzo mi się podoba (ale uważajcie, złodziejom róznież). Miałam obawy, czy nie za szybko bedzie się brudził lub rysował, ale jestem zdecydowanie zdowolona. Nie zauważyłam trwałych uszkodzeń. W sprzedaży są inne wersje kolorystyczne.


Koła.

Duże, pompowane koła (dla mnie to było ważne), które sprawdzają się w każdym terenie. Przednie koła są ciut mniejsze (ale nadal duże) i skrętne z możliwością zablokowania. Nam nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy musieli je blokować, bo wózek znakomicie się prowadzi. Zwłaszcza, kiedy jest mało miejsca, np. w sklepie. Ogólnie prowadzenie go jest bardzo przyjemne i lekkie, nawet jedną ręką, kiedy druga jest zajęta. Wszystkie koła można odpiąć od stelaża.

Wygodny hamulec, którego nie trzeba podważać stopą (co w sandałkach jest mało przyjemne), a wystarczy nadepnąć.



Kosz na zakupy.

Moim zdaniem jest wystarczjący, choć mógłby być większy. Miejsca pod wózkiem nigdy dość. Ale prawda jest taka, że nawet gdyby był dwa razy większy, to i tak twierdziłabym, że wszystkiego tam nie zmieszczę :-) Za to dostęp do kosza jest bardzo dobry, nawet kiedy wózek jest rozłożony na płasko.

Za oparciem siedziska jest też siatka, do której można włożyć coś podręcznego. My wozimy tam folię :-)

Akcesoria do wózka.

w naszym zestawie było:

parasolka,
osłonka na nóżki,
uchwyt na bidon,
folia przeciwdeszczowa,

Wymiary:

rozłożony (dxsxw): 98x60x112cm
siedzisko (dxs): 86x35cm
wysokość oparcia: 51cm
Waga: 13,8kg

Wady.

 Jak każdy wózek i ten nie uniknął pewnych niedociągnięć. Podstawową wadą moim zdaniem jest wkładka dla młodszych dzieci, która nie jest przypinana, co powoduje jej notoryczne zjeżdżanie. Teraz nie jest już nam potrzebna, bo jeździmy bez, ale na początku jest irytująca. Słyszałam, że wiele osób wprawiało u krawca napy. My kupiliśmy wózek, kiedy Ben już właściwie tej wkładki nie potrzebował, więc szybko z niej zrezygnowaliśmy. Podobno teraz już zaopatrzono wkładki w rzepy i się nie zsuwa. Zwróćcie na to uwagę. Drugą wadą jest pałąk, który nie ma żadnej regulacji, a jest nieco za nisko. Nam jakoś nie specjalnie to przeszkadza, ale uważam, że nie było to przemyślane rozwiązanie.



Sądzę, że wyczerpałam temat. Zaznaczam iż, jest to moja prywatna opinia. To, co dla mnie stanowi zaletę, dla Was wcale nie musi, lub może być po prostu obojętne. Każdy ma inne potrzeby i oczekiwania wobec wózka. Jeśli macie pytania, na które nie znaleźliście odpowiedzi w tekście, pytajcie! :-)





Judyta.




czwartek, 23 stycznia 2014

Hity mama silesia roku 2013

Dla własnej pamięci i polecając Wam jednocześnie stworzyłam nasze TOP 5 minionego roku. Lista krótka, bo i niełatwo wyodrębnić mi hity, które absolutnie podbiły nasze serca. Z natury nie kupuję rzeczy niepotrzebnych, staram się działać ekologicznie, toteż analizuję, co jest nam potrzebne, co naprawdę nas ucieszy, co zawojuje wyobraźnią...

Spacerówka Bebetto Nico

To absolutny hit minionego roku i obecnego też. Uwielbiam ją pod każdym względem. Zresztą jak się szybko okazało nie tylko ja. Wspominałam o kradzieży jeszcze na blogu "benkowo". Wybaczcie, ale nie będę się zgałębiać w temat, bo do tej pory krew mnie zalewa, jednak sam fakt, iż kupiliśmy drugi taki sam egzemplarz dowodzi mojej miłości. Wspaniale się ją prowadzi, jest funkcjonalna, Ben lubi w niej jedździć, i (jak dla mnie) jest po prostu piękna. Ma w 99% wszystko, to co od wózka oczekiwałam, a moim zdaniem to bardzo, bardzo dużo.
Jeśli interesowałaby Was szersza recenzja na temat tego wózka, to dajcie znać...




Anglojęzyczne książeczki z SH

To połączenie idealne, mianowicie ekologii i ekonomii. Odkrycie przezemnie Second Handu z angielskimi książeczkami na wagę, to moim zdaniem odkrycie na wagę złota. Kupujemy je może nie na tony, ale zdecydowanie na kilogramy. Wspominałam o nich w poście "ekologia+ekonomia=dobra książka z sh" oraz w tym "english reading, czyli czy ja chcę wychować geniusza?"





Bidon Canopol Babies

Pewnego (chciałoby się napisać pięknego) dnia Ben postanowił na dobre zrezygnować z butelek. Właśnie skończył wtedy pół roczku i zaczął ząbkować. Od tamtej pory na widok butelki rozlegał się paniczny i przeraźliwy krzyk, wyginanie i wymachiwanie wszystkimi odnóżami. A jeść przecież musiał. Zatem byłam zmuszona podawać mu każde mleko w ciągu dnia łyżeczką. Przez pół roku. Wiecie np. ile dziecięcych łyżeczek mieści się w 180 ml mleka? A ja wiem, ok. 120 łyżeczek (kiedyś z nudów policzyłam), a przecież potem Ben jadł i 210ml i nawet 240ml i tak najpierw 4 razy dziennie, potem 3 i 2...ale wracając do tematu. Mleko mlekiem, ale przecież w grę wchodziła również woda. Skoro nie chciał pić z butelki trzeba było szukać innych rozwiązań (nie pytajcie, czy mleka nie chciał pić z czegoś innego, bo sprawdziliśmy wszystko - tylko łyżeczka). Zatem jeśli chodzi o wodę, to przerobiliśmy kubki ze składanym dziubkiem, kubki niekapki - które szybko okazywały się być "kapkami" i inne "kubki" które działały na różne sposoby. Jednak ten najprostszy, najzwyklejszy bidon okazał się być strzałem w dziesiątkę. Ben nosi go ze sobą wszędzie, wkłada do pudła na zabawki, pije kiedy chce i ile chce, nic nie kapie, nie cieknie. Cudo.




Bambusowa apaszka MyLily 

Jestem w niej zakochana po uszy. Jest mięciutka, bardzo przyjemna i świetnej jakości. Towarzyszy nam na wszystkich spacerach i do tego zbiera same pochwały :-) Dostaliśmy ją w prezencie na Spotkaniu Mam Blogerek w Krakowie, więc czujemy się szczęściarzami.






Misie pluszowe

To całkowity hit Bena. Jego dwa ulubione misie. Dodaję je do listy, aby zapamiętać pierwszych przyjaciół. Ten mały, to dosłownie kilku-złotowy zakup z Ikea. Ben dostał go od mojego Szwagra i później ciężko było ich rozdzielić. Towarzyszył mu na spacerze, w domu, w łóżeczku, wszędzie, aż pewnego dnia kiedy spacerowaliśmy z Benem zorientowaliśmy się, że misiu musiał gdzieś wypaść. To był moment trwogi, ale na szczęście szybko zakupiliśmy nowy egzemplarz i po strachu. Dobrze się składa, że Ikea ma pokaźne zapasy tychże misiów :-). Zabieramy go zawsze do wózka, bo jest mały i niezastąpiony w podróży. Piesek, to również prezent tym razem od mojej kuzynki, jej męża i kuzyna Bena :-). Darzy go wielką miłością i na hasło "gdzie jest piesek?" natychmiast rozgląda się po pokoju, by zaraz potem pobiec z wielkim uśmiechem na twarzy do swojego przyjaciela. Rzuca mu się na szyję, ślini go i wykrzykuje "a a a a", co w wolnym tłumaczeniu oznacza "hau hau hau".








Judyta.






wtorek, 21 stycznia 2014

DZIEŃ BABCI i DZIEN DZIADKA - nasza sesja!

Dziś Dzień Babci, jutro natomiast Dzień Dziadka i to właśnie z okazji Ich świąt mama silesia składa najpiękniejszcze życzenia! Drogie Babcie i Drodzy Dziadkowie, życzymy abyście przebojem szli przez życie, tanecznym krokiem przemierzali dystanse, siłą zawstydzali nas wszystkich i dożywali lat 200 albo i więcej, jeśli najdzie Was ochota!

Jak wiecie w tym roku pomysł na prezent dla Benkowych Dziadków mieliśmy zapewniony. I nie tylko my, gdyż dzięki konkursie organizowanym wraz z CLICklik na mini sesję zdjęciową, jedna z Was również :-) Wspominałam już, że Karolina, to niezwykle pozytywna i otwarta osoba, a sesja była prawdziwą przyjemnością. Wczoraj zgodnie z zapowiedzią otrzymałam zdjęcia. Dwie oprawione w duże ramki fotografie i płytę ze zdjęciami w wersji cyfrowej. Dziś prezentujemy efekty i Bena w całej okazałości!

Jak patrzę na te zdjęcia, to nie mogę uwierzyć, że Ben tak się zmienił, tak wydoroślał... Mój najwspanialszy skarb! Pewnie każda mama mnie zrozumie :-)






A oto nasze prezenty, które wręczymy Dziadkom :-)


Karolinko, jeszcze raz gorąco Ci dziękuję za wspaniałe zdjęcia! Wielką przyjemnością było Cię spotkać i nie mam wątpliwości, że gdyby tylko czas nam pozwolił, to nie jedną kawę byśmy przegadały! Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się razem coś zwojować, zreszta Ty już wiesz ;-)




Judyta.






poniedziałek, 20 stycznia 2014

PROJEKT SAMO_SIĘ tydz. 9

Ten tydzień PROJEKTU upływa pod hasłem "zbudowałem, zburzyłem".
I druga część zagadnienia to raj dla Bena. Oj burzyć to On potrafi, lubi, a wręcz uwielbia i wykonuje z uporem maniaka. Zwłaszcza kiedy mu coś nie wychodzi, no bo wiadomo, że jak się nie da po dobroci, to najlepiej zburzyć i do tego jeszcze wydać z siebie odpowiednie pomruki dezaprobaty :-)

Ale zaraz, zaraz, przecież mój ukochany Ben nie jest tak straszny, jak go matka maluje! Od jakiegoś czasu stara się też budować, układać, dopasowywać i jak się uda to jest radość wielka. A jak do tego jest aprobata mamy czy taty to już wogóle zadowolenie sięga zenitu i czynność można powtarzać bez końca.

Generalnie zauważyłam, że mój mały aniołek lubi nad czymś przysiąść, dokładnie obejrzeć, przekładać i przekładać z jednego pudełka do drugiego, starać się dopasować i dzielić... no nie chcę zachwalać na zapas, ale potrafi się ładnie zabawą zająć. I do szczęścia wystarczą mu drewniane klocki, pudełka, foremki. Zresztą u nas grająco-świecącej zabawki nie uświadczysz. Nawet się zastanawiam, czy to dobrze, że jedyną grającą zabawką jest instrument - organki (do niedawna jeszcze bębenki, ale one nie przetrwały czasu)?

Wracając jednak do projektu.

Budujemy wieżę z foremek, które wielu z Was dobrze zna:





Zabawę miękkimi klockami uwielbia wtedy, gdy ja układam jeden na drugi kolejno odliczając do czterech, a On jednym zamachem ręki burzy je wykrzykując "bach!"



Od niedawna jesteśmy w posiadaniu mega ilości drewnianych klocków 100 sztuk. Być może kojarzycie skąd pochodzą? Bardzo podoba mi się ten zestaw, są w nim zarówno kolorowe klocki, jak i te z naturalnego drewna, mają różne kształty i szczerze powiedziawszy ja też świetnie się przy nich bawię. Ben jeszcze nie potrafi zbudować fantazyjnych budowli, ale próbuje ustawiać klocki, podaje mi je, ogląda, przekłada, a w ostateczności...burzy :-)



Nie może zabraknąć również naszych derwnianych pudełek. Ben najbardziej lubi używać ich do wkładania w nie różności i przekładania bez końca, ale stawia też jeden na drugim i potem delikatnie zdejmje lub robi ulubione "bach"




A najbardziej Ben lubi burzyć ład i porządek :-)







Judyta.






sobota, 18 stycznia 2014

Zza kulis...




Połowa dnia za nami. Ta wyczekiwana przeze mnie połowa! Dziś bowiem mieliśmy wielką przyjemność uczestniczyć w sesji zdjęciowej z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka autorstwa Karoliny Kurczok z ClicKlik. Byłam pewna, że to przemiła osoba i nie pomyliłam się. Jej otwartość i bardzo pozytywne podejście do dzieci sprawiły, że Ben pomimo początkowego lęku pokusił się o uśmiech, a nawet podzielił się z Karoliną swoim ulubionym, obślinionym i wyściskanym misiem! A to już nie byle co.

Prezentujemy zatem zdjęcia zza kulis, a właściwe efekty sesji w wydaniu Karoliny ujawnimy na początku tygodnia :-) Zdjęcia z udziałem mamy, ale właściwa sesja jest bez wciskania się mojej osoby w kadr.






Ja już zmykam, bo za chwilę mamy najzd znajomych z dziećmi, czyli no wiecie szykuje się armagedon!

Życzę Wam wspaniałego weekendu!





Judyta.





czwartek, 16 stycznia 2014

And The Winner Is...

Witajcie Kochani! Jak się maluje Wasz dzień? Jestem pewna, że świetnie, w końcu to ekscytujący dzień! Nadszedł moment ogłoszenia wyników Konkursu z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka, w którym do zdobycia była mini-sesja zdjęciowa dla Waszej pociechy lub pociech.




Na początku chcę podziękować wszytskim, którzy wzięli udział w Konkursie! Cieszę się, że nagroda przypadła Wam do gustu, a niektórzy poczuli się zainspirowani do stworzenia takowego prezentu Babci i Dziadkowi z okazji Ich święta. Dziekuję również tym, którzy ze względu na miejsce sesji nie mogli wziąć udziału, ale pozostawili miłe słowa! To niezwykle budujące.
Żałuję jedynie iż nie wszyscy spełnili warunki uczestnictwa w Konkursie, co automatycznie odbierało im szansę na wygraną. Niemniej jednak dziękuję Wszystkim za zabawę!

Nie przedłużając przechodzimy do właściwej części naszej ceremoni i uroczyście oznajmiam, iż...






GRATULUJĘ Alicjo!
Poproszę o kontakt na mail: mamasilesia.@gmail.com lub karolina@cicklik.eu !





Judyta.






środa, 15 stycznia 2014

a long time ago...

Tymczasem u Bena...



Dawno, dawno temu w krainie zwanej Benkowo, był sobie pewien Król i Jego zamek. Zbudowany z najwspanialszych, kolorowych kocy, po brzegi wypełniony miękkimi poduszkami, świtą pluszaków i skarbem w postaci zabawek. W zamku panowała zasada ciągłej zabawy, uśmiechów i leżenia brzuchem do góry. Król tegoż zamku dnia dzisiejszego wyprawił niesłychane przyjęcie dla mieszkańców swego Królestwa. Zaprosił dzielnych rycerzy, takich jak Jednooki Ted, czy Słoń Edward. Nie zabrakło również nadwornego przytulaczka Pieska, a nawet pojawiła się na Zamku sama Ropucha Królewska. Zabawa była przednia, a goście licznie przybyli.







Nawet mama na chwilę dostała koronę, żeby poczuć się jak Księżniczka :-)

Korona - made by me


A teraz wiadomość z innej bajki... Na początku przypominam o trwającym już tylko do dziś konkursie na Dzień Babci i Dzień Dziadka. Można się zapisać klikając w link poniżej:



Przypomnę także, że aby wziąć udział należało spełnić kilka zasad, co nie wszyscy zgłaszający uczynili. Zatem zerknijcie, czy wszystko zostało "zrobione" :-)






Judyta.